piątek, 17 stycznia 2014

Słowo wstępne. Pogrzeb

Ostatnio chodziła za mną myśl, żeby sobie założyć bloga, ale nie dlatego, że to modne, tylko zaczęłam  czytać blogi o k-popie i właśnie taki mnie kusił, ale stwierdziłam, że to za bardzo nie wypali, bo z moją mizerną znajomością języka angielskiego[*] mogłabym tylko kopiować wpisy z innych blogów, a że czytam dwa-trzy o takiej tematyce to odbiera mi to trochę przyjemność jak widzę te same wpisy.  Oczywiście i tak nie zrezygnuję z pisania o k-popie, ale będę też pisała o innych rzeczach, czyli w zasadzie o wszystkim, co przyjdzie mi do głowy.  Nie wiem, jak często i jak dużo będę pisała, bo zapał mam słomiany,  ale jest nadzieja,  bo kiedyś pisałam pamiętnik i to jakoś od drugiej klasy szkoły średniej (a chodziłam do 5-letniego technikum) do drugiego roku studiów.
Od jakiegoś czasu nawiedzają mnie refleksyjne myśli i to niestety nie te wesołe. Może to kobiecy kryzys wieku średniego, który mnie dopadł tuż przed trzydziestką? W każdym razie moje życie jest raczej nudne, bo tylko praca i dom. Kiedyś to miałam jeszcze jakiś znajomych, a teraz? Tylko wirtualnych. Zawsze byłam nieśmiała i nie wiedziałam o czym rozmawiać z ludźmi.  Zresztą nigdy nie miałam dużo znajomych, ale była grupka osób, z którą się trzymałam. Niestety, część się przeprowadziła się w mniej lub bardziej odległe miejsca Polski, inni się ochajtali – ale to raczej nie problem, bo nie miałam trudności z zaakceptowaniem drugiej połówki, ale z ożenkiem przyszedł też czas na dzieci, a dzieci i ja to dwie różne bajki… A mamusie to raczej już tylko o dzieciach rozmawiają, co mnie nie dziwi, ale też nie ciekawi. No i jakoś mi się wykruszyli prawie wszyscy znajomi, bo jeśli kogoś długo nie widzę, to staje mi się obcy.  A nowych bliższych znajomości nie umiem zawierać.
I tak dochodzę do drugiego tytułu tego wpisu. Mój wujek, chociaż był stosunkowo młody, to jednak był schorowany i zmarł. Może wyjdę na niewrażliwą, bo chociaż jestem straszną beksą, to jednak nie płakałam, choć już niewiele brakowało, gdy pomyślałam, że to młodszy brat mojego ojca,  a ja mam przecież starszą siostrę i wiem, że bardzo bym przeżywała, gdyby coś się jej stało. No ale wujka nie widziałam około 15 lat, a i wcześniej widziałam go z 2-3 razy, więc praktycznie był dla mnie obcy. Nie chciałam jechać na pogrzeb przede wszystkim z dwóch powodów:
1) Pogrzeb to pogrzeb – to raczej przykry obowiązek, a nie impreza towarzyska, gdzie człowiek z założenia ma się dobrze bawić, a ja dodatkowo jestem przecież beksą, której wystarczy, żeby ktoś płakał, żeby sama się rozpłakała.
2) Na pogrzebie będzie pewnie sporo ludzi , których w większości nie będę  znać i jak ja sobie poradzę z swoją nieśmiałością i nierozmownością? Na początku nie wiedziałam czy siostra będzie jechać, a z nią było by mi raźniej.
Gdybym się nie poczuwała do obowiązku, to mogłabym się wymówić pracą, bo w końcu na pogrzeb trzeba było jechać prawie 400km w jedną stronę, ale ostatecznie się zdecydowałam. Okazało się też, że siostra jedzie, więc było mi trochę lżej na duszy. Ostatecznie cieszę się, że pojechałam. Chociaż niewiele brakowało, to jednak nie płakałam na samym pogrzebie, na stypie przez połowę czasu rzeczywiście przeszkadzała mi moja nieśmiałość i nierozmowność, jeszcze zostało mi niezbyt fajne miejsce, a sam dojazd okazał się problemowy, bo po przejechanych ledwo 80 km w aucie pękł jakiś uchwyt łączący sprzęgło z linką i był problem ze zmianą biegów, a sama podróż też mnie wykończyła. Więc dlaczego się cieszę? Ano dlatego, że ciocia się ucieszyła, że przyjechaliśmy. Nawet gdyby tego nie powiedziała, to było widać, że nasz i innych przyjazd dodał jej otuchy i przyniósł jej pewną pociechę, więc i ja się poczułam dobrze. Tylko dlatego warto było jechać.
I na koniec załączył mi się (czarny) humor:
Czym się różni wiejski pogrzeb od wiejskiego wesela?- Na wiejskim pogrzebie jest o jednego gościa mniej niż na weselu.
Co myśli młoda wdowa na pogrzebie starego męża? ” Nareszcie zesztywniał”.

_____________________
[*] W szkole uczyłam się tylko niemieckiego, a angielskiego „nauczyłam się” tylko dlatego, że od dziecka jesteśmy „atakowani” angielskim, w telewizji amerykańskie filmy z polskim lektorem nie do końca zagłuszającym oryginalną ścieżkę dźwiękową, a w radiu przeważnie anglojęzyczne utwory, więc coś podłapałam, ale powiedzenie, że umiem to przegięcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz